niedziela, 18 listopada 2012

Opony Maxxis Worm Drive

Opony Maxxis Worm Drive

Każdy szanujący się rowerzysta jadący na wyprawę poza, rzecz jasna rowerem do tego czynu potrzebuje także roweru z dobrym ogumieniem. W poszukiwaniu więc opon aby zastapić chińskie no-name od Krossa Agnieszki, zakupiliśmy komplet gum Maxxisa  z robaczkiem na boku.


Opona lekka stosunkowo tania i prowadzi się wcale nieźle. Jej przeznaczenie producent określa jako głównie asfaltowe. I jest w tym wiele prawdy. Jest ona semi slickiem, ale główna część trkacyjna to tylko slick z delikatnym i nieodczuwalnym "diamentowym" bieżnikiem. Diamentowym tj. udającym diamenciki.

Cechy jezdne:
Zdecydowanie potwierdza się to co piszę producent, iż opona jest bardzo szybka, co zawdzięcza swojej masie i układowi jezdnemu bieznika. Dobrze napompowana leci po asfalcie i prowadzi rower bardzo lekko. Co zaś się tyczy jej przyczepności i pierwszej części słowa "semi" slick, to mam wątpliwości.
 Bieżnik boczny jest sporo wyżej niż główny wiodący środek i aby "złapał" asfalt musielibyśmy naprawdę położyć się w zakręt, czego nie polecam bo opona nas nie wyprowadzi z takiego wirażu tylko pięknie położy na asfalcie. Przedziwnie się ma równeiż sprawa  w terenie.
 Po piasku jadąc opona niby zachowuje się jak balon i nie wcina w głąb, jednak w większych "piaskownicach" po za głównymi drogami kopiemy się bez mrugnięcia okiem i agresywne "boki" wcale nie ułatwiają wydostania się z piasku, poza tym, że kurzą niemiłosiernie sypiąc na boki ziarenkami.  Część więc cechująca ją w tytule jako oponę w połowie terenową jest dla mnie nie zrozumiała.

Twardość:
Opona przerażająco miękka.  Dodaje jej to przyczepności, to fakt, jednak jako opona pod bagaż totalnie się nie nadaje. Po jednym sezonie tylna opona musi być zmieniana na przód a po 1,5 sezonu ilość łapanych gum i grubość poszycia, sprawia, że decydujemy się opony wyrzucić  bo lada moment będą się pruły.

Zalety:
+ lekka
+ szybka

Wady
- zbyt miękka i szybko się zużywa,
- Bieżnik troszkę nie pomyślany, boczne klocki totalnie niezrozumiałe nie dodają przyczepności ani w terenie ani na asfalcie

Cena:
swego czasu około 50 zł ale pewnie i za 60 się znajdzie niejedna.

piątek, 16 listopada 2012

Sakwy Crosso DRY

Sakwy Crosso DRY 

Komplet sakw zakupiłem do swojego roweru w 2009 roku przed wyprawą do Szwecji. Od tego czasu przeszły prawdziwy test wytrzymałości. Używam ich nieomal codziennie i w każdych warunkach a od 2010 roku spokojnie mogę powiedzieć, że są ubierane na bagażnik codziennie. Jeśli miałbym być bardziej dokładny to mogę napisać,  że korzystam z nich ja i Agnieszka. Zakładając że podczas jednej wycieczki sakwa jest rolowana co najmniej 5-6 razy daje to wg moich tabelek ma za sobą jakieś 7000 procesów rolowania i rozr-rolowania an przeciągu tych kilku lat.

Sakwy są jednokomorowe i to trzeba mieć na uwadze kiedy się je kupuje, osoby szukające przegródek nie znajda tu nic poza wielką komorą do załadunku. Sprawę można samemu rozwiązać, dzieląc bagaż lub pakując go w worki foliowe, jednak najzwyczajniej nasuwa się pytanie "po co?".

Wykonanie i solidność.
Sakwy Crosso Dry odpowiadają mi o wiele bardziej od modelów z cordury, ponieważ materiał z jakiego są wykonane jest sporo cieńszy i rolowanie zamknięcia jest według mnie wygodniejsze. Materiał w ręku lekko się zgina i czuć jak szczelnie się pakunek zamyka. Plusem tej tkaniny jest to, że wszelkie błoto łatwo zmyć i nie zostawia ono śladów na sakwie, czego nie można powiedzieć o kolorowej cordurze, które po kilku latach chlapania od olejów z ulicy jest już nieźle "poplamiona". Przez te prawie 4 lata korzystania z tego produktu sakwa nie rozkleiła się na szwach. Jedynie przetarły się miejsca zgięcia podczas rolowania i  narożnik który bezpośrednio stykał się z plastikową płytą wewnątrz sakwy.
Mimo, to nadal chronią od deszczu choć 100% wodoodporne nie są już, co nie przeszkadza w dalszym użytkowaniu ich w deszczu, bowiem sposób ich zamknięcia powoduje że przetarcia na zgięciach przy zrolowanej sakwie są osłonięte i tylko zanurzenie pod wodę, lub bardzo silny zacinający deszcz mógł by spowodować dostanie się jej do środka wody.

Mocowanie do roweru.
Mocowanie do roweru opiera się na pasku i haku na grubej gumie oraz dwóch masywnych hakach u gory. Długość haka dolnego można regulować wydłużając albo skracając pasek w zależności od bagażnika jaki mamy. Po 4 latach użytkowania hak nadal się trzyma, choć osłona ekspandera już przetarła się i wyszły z niego zwoje małych gumeczek. Zastrzegam, że nic jeszcze się nie urwało! Skawę zakłada się intuicyjnie, najpierw zaczepiamy hak na dole o oczko w bagażniku potem "hop" ku górze i na hakach górnych wieszamy.  Nawet przeładowana sakwa trzyma się bardzo stabilnie. W dużej Crosso wiozłem nieraz  z zakupów 5-7 butelek 2l napojów i nie bałem się  że coś się złamie. Plusem jest również to, że małe sakwy Crosso można wozić zarówno na bagażniku przednim jak i na tylnym. Trzeba przyznać, że jak na 4 letnie sakwy ich nośność nadal spełniają swoje zdanie.

Zamykanie.
Klamry nie popękały, nie powyginały się, w sumie nie zauważyłem, jakiejkolwiek zmiany. Roluję pakunek "klik" i zamknięte. Żadnych problemów nie spotkałem z tym zapięciem a nie raz sakwa jeździła w skrajnych warunkach od -20 zimą na dystansie 50km po + 40 we Włoszech.

Zrób to sam.
Kiedyś na bagażniku wiozłem świder geologiczny i przetarł on jedna sakwę na miejscu zetknięcia się sakwy z plastikowym usztywnieniem. Mała dziurka się zrobiła dokładnie w miejscu gdzie świder ocierał się o rant. Wziąłem więc klej, łatki i z obu storn zakleiłem otwór. I wiecie co? Trzyma i ma się dobrze już od ponad pół roku!

Podsumowanie.
Sakwy Crosso Dry to wg mnie najlepszy stosunek jakości do ceny! Jeśli ktoś szuka dobrych sakw a nie ma na początek w portfelu 500 zł to wiecie co? Wcale ich nie potrzebuje kiedy kupi ten "najprostrzy" model, nie będzie potrzebował innych zakupów przez najbliższe lata.

Zalety:
+ Wodoodporność, sakwy bez trudu sprawdzają się jako pływak.
+ Mocowanie.
+ Powłoka łatwa do umycia
+ Nośność
+ Cena

Wady:
- Jednokomorowe

Cena Crosso: 

189,00 zł za komplet małych sakw.
229 zł za zestaw dużych.
Warto czekać i polować na promocję, Crosso często takie ma czasem zimą czasem wiosną a czasem daje przesyłkę za free powyżej pewnej kwoty zakupu.



czwartek, 15 listopada 2012

Buty Nike

Buty Nike

Na wokandę trafiają dziś buty Nike.  Dokładnego modelu nie znam i mimo najszczerszych chęci nie byłem w stanie znaleźć w internecie. Kupione zostały przeze mnie rok temu w celu użytkowania ich na rower. Ich główną cecha, popychającą mnie do zakupu, była dobra, korkowana podeszwa i "skórkowe" wykończenie.

Wykonanie.
Buty w całości wykonane są z materiału udającego skórę, szczelnie oplata ona całą stopę i dobrze chroni od wilgoci. Noszone były na nie jednej przejażdżce w deszczu i muszę przyznać, że noga nie mokła od razu. Co się jednak tyczy samej powłoki owej skórki, szybko poddała się zębowi czasu. Nie wiem, czy to od słońca czy od wody po około roku użytkowania, but zaczął pękać. Nie rozchodził się jednak w szwach. Złuszczała się "jedynie" ta imitująca skórkę powłoka. Pod spodem był tylko materiał, więc i wodoodporność spadła do bardzo.

Oddychalność i komfort termiczny.
Na jesienne dni, gdy chłodno i trafia się przymrozek buty nadają się świetnie, choć poniżej zera, zdecydowanie jest w nich za zimno. W wysokich temperaturach kiedy na termometrze ponad 25 stopni w nogi robi się już za ciepło a noga się poci. Jedna z posiadanych w naszym domu par tych butów została poddana testom w "ekstremalnych" upałach na wyprawie w lipcu w 2010 roku. Wtedy na słońcu bywało grubo ponad 35 stopni.

Podeszwa
Buty ratuje podeszwa. Jest twarda i szybko się nie ściera. Po dwóch latach użytkowania na bucie nadal widać bieżnik. Ten model występuje także z innym rodzajem podbicia gładkim "pomarańczowym".

Podsumowanie:
Buty okazały się zakupem średnim. Co tu będę ukrywał, zawiodłem się. Za 200 zł oczekiwałem od nike`a dużo bardziej trwałej powłoki. Pozostałe elementy oddychalność i podeszwa spełniły moje wymagania.

Zalety:
+ Dobra podeszwa dająca dobra przyczepność na pedałach,
+ But jest dobrze osłonięty od deszczu, nie przemaka szybko

Wady
- słabej jakości powłoka skóro-podobna
- niska oddychalność obuwia.

Cena decathlon:
199zł



Latarka ZOOM z diodą CREE

Latarka ZOOM z diodą CREE

W poszukiwaniu dobrej lampki rowerowej na allegro trafiłem pewnej jesieni na jakaś grupę ludzi, która przerabia standardowe lampki ZOOM wstawiając do nich diodę CREE o dużej mocy. Lampka kosztowała sporo więcej niż podstawowy model bo aż 100 zł za sztukę,  jednak swoja mocą naprawdę powalała.

Długo czy krótko?
Lampka ma możliwość zmiany ogniskowej a co za tym idzie zmiany strumienia światła z szerokiego na wąski. Dzieje się to przez przesuwanie nasady lampki. Czasem aby korpus ruszył potrzeba większej siły, ale po dłuższym użytkowaniu idzie już sprawnie.

 Szeroki snop światła  sprawuje się doskonale zarówno w ciemnym lesie kiedy jedziemy między drzewami jak i na szosie nieoświetlonej. Oświetlana jest wtedy zarówno przestrzeń przed nami, jak również spory margines po bokach roweru - pobocze i reszta pasa po prawej.
Z długiej wiązki korzystałem sporadycznie, głównie podczas wyjazdów "bike to hell". Jechałem wtedy nocą długie monotonne odcinki po pustych szosach o dość dobrej i przewidywalnej nawierzchni. Wtedy oświetlony był  dłuższy odcinek drogi przed moim kołem.

Światło i tryby pracy.
Lampka ma 3 tryby świecenia. Ciągły 30 i 100% oraz mrugający. Wiadomo, że na 30% pociągnie dłużej a na 100% krócej. Od tego jaki tryb akurat potrzebny, musimy zdecydować sami ja często korzystam z 30% z przyczyn ekonomicznych, ponieważ lampka w tym zestawieniu (dioda CREE) pożera baterie i to całkiem łapczywie. Sporo jednak zależy od tego jaka diodę macie zamontowaną.
 Z przykrością zauważyłem również,  że tryb mrugania pochłania całkiem sporo energii. O ile nie widać tego jak baterie są dobre, o tyle jak już są na wyczerpaniu, lampka gorzej widoczna jest gdy mruga.

Wykonanie i solidność
Tu lampka plusuje i to wg mnie pozostawiając w tyle swoje "plastikowe" koleżanki. Cała wykonana jest z metalu. Trudno mi ocenić czy to jakiś konkretny aluminiowy czy żelazny stop, jednak jest na tyle gruby, że przy upadku nie wgina się obudowa a więc i nie jest to cieniutka blacha.
Wykonanie powoduje, że lampka jest także ciężka. Choć to pojęcie względne z tym wiąże się kolejny akapit.

Niestety przy dłuższym użytkowaniu, wadą okazuje się przełącznik trybów. Przy wstrząsach zaczął zmieniać się typ świecenia "samoistnie". Spowodowało to dość spore problemy na szosowym ultra-maratonie podróżnika kilka lat temu.

Mocowanie.
Do lampki producenci, i ci co wymieniają w niej diody dodają plastikowe mocowania. Ja posiadałem takie jak widać na zdjęciu i nie utrzymywało latareczki na silnych leśnych wybojach. Plastik szybko sie wyrobił i kilka razy uciekła z kierownicy. Swoja mocowałem używając mostka rowerowego i w 100% spełniało to swoje zadanie.


Podsumowanie:
Jeśli poszukujesz dobrej i solidnej lampki/latarki na jazdę w ciemnościach zasilanej bateriami aaa to ta lampka cie usatysfakcjonuje. Dobre wykonanie i porządny snop światła dadzą radę nawet w ciemnym lesie a regulacja strumienia pozwoli ci dobrać obszar jaki chcesz doświetlić podczas jazdy.

Zalety:
+ silny strumień światła
+ możliwość regulacji strumienia - opcja zoom
+ tryb 30% wydłużający żywotność.

Wady:
- prądożerna - na trybie 100% poświeci przez pięć dni użytkowania przy jesiennych dojazdach do pracy po ciemku. Ostatnie dni jednak już nie będzie to tak mocne światło
- mocowanie dostarczane z lampką nie zdaje egzaminu w jeździ terenowej.
- przełącznik przy wstrząsach poległ. Tryby zmieniają sie samoistnie...

Cena allegro:
Cena od 30 zł - lampka wygląda tak samo, jednak spodziewam się, że świeci dużo słabiej. Pozostałe właściwości budowy jednak ma takie same.
Próg cenowy górny? Hmm widziałem na portalu nawet i takie po 200zł:) Sam za swoją dałem 100zł.

środa, 14 listopada 2012

Odblaskowe pałeczki na szprychy

Odblaskowe pałeczki na szprychy

O tym, że trzeba być widocznym wie chyba każdy, no może nie każdy sądząc po tym co widuje każdego wieczoru jesienią za oknem. Wielu z nas uprawiających nieco bardziej "wyścigowe" sporty często odrzuca wszelkiego rodzaju odblaski na kołach, jako te nie modne, nie fajne i temu podobne.

Ostatnio na jednej z wyprawek ze znajomymi bliżej zapoznałem się z odblaskowymi pałeczkami na szprychy. Otóż pomysł jest tak samo prosty co genialny. Na szprychy zakładamy specjalne okrągłe rureczki dookoła pokryte szarym odblaskiem. Pasują na każdy rodzaj szprych.

Maja one 5 mm średnicy a ich okrągły kształt powoduje, że w przeciwieństwie do klasycznych pomarańczowych odblasków, są widoczne nawet gdy oświetlenie auta pada pod bardzo ostrym kątem na koło naszego roweru. Jeśli ktoś z was kiedykolwiek jechał autem (najlepiej w roli kierowcy) zauważył, że najbardziej po zmroku przykuwa wzrok coś co się porusza, mruga i przemieszcza. Szprychowe odblaskowe pałeczki  poruszają się z prędkością naszego koła.

Dla rowerowych purystów, którzy jak wcześniej wspominałem nie chcą "szpecić" roweru odblaskami, napisze, że za dnia na kołach odblasków nie widać. Trzeba by podejść bliżej aby je zobaczyć. Wyjątkiem są chyba tylko czarne szprychy, na których szara rureczka jest widoczna, ale to także raczej z bliższej odległości.

Oczywiście zwracam uwagę, że każdy rodzaj odblasku na rowerze jest lepszy niż jego zdecydowany brak. Nie zapominajmy o klasycznym mrugającym oświetleniu naszego roweru. Idzie jesień więc polecam przyjrzeć się bliżej temu wynalazkowi!

Zalety:
+ dobrze widoczne przy każdym kącie oświetlenia odblasku. (brak martwej strefy odbijania światła)
+ lekkie i łatwe w montażu,
+ pasują do każdych szprych,
+ za dnia nie "szpecą" roweru (zaleta dla ludzi dbających o nieskazitelny wygląd swojej wyścigówki).

Wady:
- brak (Obecnie wad nie dostrzegam, produkt spełnia wszystkie kryteria jakich od niego oczekuje. Jak się coś pojawi na pewno dopisze).

Cena:
Na allegro już od 1,5zł za sztukę. W sezonie można spotkać je w Lidlu i Decathlonie. Cen sklepowych nie znam!



piątek, 9 listopada 2012

Sigma BC 1609

Sigma BC 1609

Dziś zajmę się opisem, tego bez czego ciężko - przynajmniej mi - zdobywać kolejne rekordy swojej rowerowej codzienności. Otóż napiszę coś o liczniku Sigma.
Swój opis i opinie powinienem zacząć od pytania: do czego wam/mi potrzebny jest licznik? Mi głównie do odmierzania dystansu. Średnia jest drugorzędna, zaś zegarek w liczniku jest, nieodzowny.
Mając to na względzie możecie z większą, lub mniejszą dozą wyrozumiałości czytać ów opis.

Funkcję.

Chciałbym tu zwrócić uwagę tylko na niektóre opcje, które przykuły moja uwagę  Licznik ma ich tak wiele, że chyba rozpisywanie się na temat każdej nie jest zasadne. Na koniec tekstu zbiorę je w jeden akapit, to każdy sobie wygrzebie, co licznik posiada.

O tym, że licznik liczy prędkość, średnią i maksymalną , raczej nie muszę pisać, jednak ciekawe jest porównanie średniej do aktualnej. Niewielkie strzałeczki, mówią nam czy "zamulamy" - strzałka w dół -  czy też "rwiemy na przód" - strzałka w górę. O tyle fajne rozwiązanie, że czasem, nawet na wyprawie chcemy trzymać się jakiegoś przedziału prędkości a nie chce nam się przeklikiwać co chwila funkcji pomiędzy średnią, dystansem a czasem jazdy.

 Temperatura.
Termometr w liczniku to dla wielu gadżet, ale dla mnie fajna sprawa. Kolejna zmienna jaka może nam opisywać otaczający nas krajobraz. Zwłaszcza jesienią takie wskazania są przydatne, latem bowiem licznik łatwiej grzeje się od słońca (np stojąc w mieście na światłach) i troszkę przekłamuje.
Samo "taktowanie" termometru nie jest niestety super szybkie. Małemu komputerkowi potrzeba czasu na zejście z 21 stopni temp. pokojowej na tą panująca na zewnątrz. Po około 6 km jazdy, jednak stabilizują się wskazania. Oczywistym jest, że im większa różnica pomiędzy temperatura w domu i na dworze, spadek wskazań przebiega szybciej.

Podświetlenie:
Dobra rzecz dla osób jeżdżących w lesie po ciemku w totalnym mroku. Światełko jest seledynowe i uruchamia się je dwoma przyciskami. "light on" powoduje, że każda zmiana wyświetlenia funkcji powoduje podświetlenie. Gdy zrobi się jasno, można wyłączyć, aby nie zjadało baterii. Samo podświetlenie jest jednak dość problematyczne gdy jest lekki półmrok, wtedy nie bardzo widać co i jak, a jak jeszcze nam grześ światła aut dojdą to już kłopot. Funkcja jednak jest i jej funkcjonalność występuje - choć w ograniczonym zakresie.

Dodatki.
Kadencja i czujnik kadencji można dokupić i wzbogacić okablowanie sprzętu a jednocześnie i nasz pokładowy komputer. Czy nam to potrzebne to już inna sprawa.

Obsługa.
Prostym kliknięciem możemy poruszać się pomiędzy funkcjami. Ciekawym rozwiązaniem jest rozdzielenie funkcji na dwa przyciski. Górnym prawym możemy przełączać się pomiędzy:
kadencją, zegarem stoperem, odliczaniem, i dystansem łącznym wycieczki, temperaturą i dystansem całkowitym roweru a także czasem przejazdu całkowitym.
Przycisk prawy dolny to funkcje: dystans wycieczki, czas wycieczki, średnia prędkość, maksymalna prędkość, średnia kadencja. Sporym minusem, przynajmniej dla mnie, jest to, ze każdą wartość kasujemy oddzielnie. Średnią oddzielnie, oddzielnie czas przejazdu itd. Upierdliwe trochę. Bo wycieczka pojedyncza to jedność - jedna predkość średnia jeden czas itd...


Podsumowanie.

Licznik jest dobrze wykonany i prezentuje się bardzo zgrabnie. Duży wyświetlacz to jego spora zaleta. Ilość funkcji zaspokoi chyba najbardziej wybrednego. Jak mówią dla każdego coś dobrego.

Zalety:
+ termometr
+ wyraźny wyświetlacz
+ duży zakres funkcji i możliwość rozbudowy dodatkowej.

Wady.
- podświetlenie słabo widoczne podczas jazdy w mieście i przy odbiciach świateł aut.
- brak możliwości skasowania wszystkich danych wycieczki na raz.

Cena Allegro:
- Od 90 do nawet 180 zł.

Funkcje ogólne:
  • 7 języków, 
  • automatyczny start / stop,
  • pamięć danych po wyjęciu baterii, 
  • aktualna temperatura 

Funkcje rowerowe:
  • Aktualna prędkość; 
  • średnia prędkość; 
  • maksymalna prędkość; 
  • dzienny dystans; 
  • porównywanie aktualnej prędkości do średniej; 
  • całkowity przejechany dystans; dwa rozmiary kół; 
  • podświetlenie; 
  • stan baterii; 
  • pomiar prędkości rower 1 / rower 2 / rower 1+2 
Funkcje zegara: 
  • czas jazdy; 
  • zegar; 
  • stoper; 
  • minutnik; 
  • całkowity czas jazdy rower 1 / rower 2 / rower 1+2* ( * nie pokazuje podczas jazdy) Możliwość podłączenia do komputera

wtorek, 6 listopada 2012

Lampka Mactronic MINI 2 LED


Lampka Mactronic MINI 2 LED

Przez wiele lat jazdy poszukiwałem lampeczek do roweru tylko o najjaśniejszym blasku. Wreszcie osiągnąłem szczyt, szczyt finansowy i stwierdziłem, że te najmocniejsze, zjadają bateria w kilka dni świecenia. Kolejna na rynku mała "żabka". Występuje w wersji czerwonego i białego led`a

Lampka rowerowa może być używana na dwa sposoby:
* może sygnalizować naszą obecność innym
* lub może wskazywać nam drogę w lesie czy na ciemnej ulicy.

Lampka Mactronic MINI 2 LED to w 90% lampka sygnalizacyjna i w 10% lampka oświetleniowa i trzeba pamiętać o tym kiedy decydujemy się na zakup tego modelu. Kiedy dojeżdżałem codziennie do pracy i zdarzało się, że wracam nocą stwierdziłem, że w mieście potrzebna mi niewielka lampka, aby kierowcom unaocznić moją obecność, nie zaś taka która mi oświetli ulice. 

Lampeczka jest niewielka i wyposażono ją w dwie diody. Posiada również dwa tryby świecenia: mruganie i świecenie ciągłe. Jak na tak niewielką konstrukcję jest bardzo dobrze widoczna z oddali. Jej proste mocowanie na gumkę sprawia, że zakłada i zdejmuje się ją bez użycia narzędzi w ciągu kilku sekund bez potrzeby mocowania wczepów czy zatrzasków. 

Moc lampki jest jednak na tyle dobra, że przy dobrych bateriach w całkowitej ciemności wystarczy do spokojnej jazdy po leśnej drodze bez uszczerbku na zdrowiu. 

W czasie deszczu wytrzymuje, wilgoć, choć wrzucania do wody bym nie zalecał. 

Podsumowanie.

Zalety:
+ mała 
+ mocowanie bez użycia narzędzi. 
+ jak na swój rozmiar dobrze świeci, tryb migający widać z bardzo daleka. 

Wady:
- mała/niewystraczająca moc świecenia (wada tylko w przypadku, gdy spodziewamy się od tego modelu mocnego oświetlania drogi.)

Cena:

ok. 25 zł za sztukę

Samsung Solid B2710

Samsung Solid B2710

Każdy z nas przechodził kiedyś przez wybór telefonu. Sprawa ma się o wiele trudniej jeśli poszukujemy telefonu ze specjalnym zastosowaniem, który podoła wyzwaniu zagranicznej wyprawy z dala od cywilizacji i gniazdek telefonicznych. Na naszym rynku nowe modele pojawiają się co kilka tygodni jednak w moim odczuciu im nowsze tym bardziej... dotykowe.Po przeanalizowaniu rynku wybrałem model samsung solid B2710.
Telefon wyjątkowo masywny, choć w porównaniu z obecnymi smartfonami jest malutki. Jego największą zaletą, jakiej oczekiwałem, jest długość trzymania baterii. Przy normalnym użytkowaniu spokojnie da rade tydzień a przy oszczędnym korzystaniu na wyprawie "raz na jakiś czas" około 2 tyg.

Cała seria samsunga solid posiada uszko do zawieszenia. Osobiście nie korzystałem z tego udogodnienia,   ale zmieści się tam pokaźny pasek, linka czy nawet nie wielki karabińczyk . Więc telefon można wieszać na wszelkie możliwe sposoby.

W prezentowanym modelu mamy również wbudowany moduł GPS. Tu niestety przeszedłem lekki zawód. Telefon szuka satelitów długo a nawet bardzo długo. Kilka prób wyszukania pozycji skończyło się rezygnacją, bo nie można włączyć GPS w "tle". Rozbudowanie modułu o Trek Buddy rozwija nam szeroki wachlarz zastosowań, jednak u mnie topornie chodził program i często wyskakiwał błąd więc zaprzestałem prób instalacji map i całego programu. Nie zmienia to faktu, że "można" ten model przerobić na dość trwały moduł nawigacji.

Gadżety.
Latareczka, uruchomiana bocznym przyciskiem, jest naprawdę mocna. Pomaga wszędzie a jej zastosowanie ogranicza tylko wasza wyobraźnia. Ja wielokrotnie pomagałem sobie nią w poszukiwaniu skarbów wieczorami w sakwach. Jednak jako lampka rowerowa również sprawdza się świetnie.

Krokomierz.
Jest, liczy, choć zasada i dokładność tego urządzenia nie jest mi znana. Nie mniej jednak liczy kroki więc dla biegaczy, czy maszerujących jest to przydatne.

Kompas.
Po wykonaniu ekwilibrystyki telefonem (kalibracja poprzez obrót w dwóch osiach), kompas "wykrywa" co jest gdzie i wskazuje kierunki świata. Pomocne a dokładność wystarczająca aby zorientować się w lesie, czy w nocy.

Radio.
Mimo dość dobrego głośnika, radio niestety możemy uruchomić dopiero po podłączeniu słuchawek. minus tego taki, że port do słuchawek (dołączonych w zestawie) jest ukryty w obudowie i trzeba otworzyć szczelną klapeczkę.

Solidność.
Klasyczne telefony bije na głowę! Ten model pływa, nurkuje i wibruje. Mimo to nie polecam rzucać nim czy szorować po ziemi jeśli nie trzeba. U mnie przy korzystaniu "zwykłym" pojawiła się ryska na wyświetlaczu a woziłem go w kieszeni lub w sakwie. Być może ślad zostawił jakiś rozkuwak lub multitool. Obecnie dla wzmocnienia solidności zakupiłem skórzaną "obwoludkę" aby jeszcze dłużej mi posłużył.

Podusmowanie:

Zalety:
+ długi czas trzymania baterii
+ wodoodporny i wstrząsoodporny
+ lampka diodowa bardzo silna
+ kompas

Wady:
- rozmiar (telefon duży masywny - nie musi być to wada)
- GPS długo wyszukuje pozycje

Cena:
ok. 350-380zł


Buty Quechua Essensole

Buty Quechua Essensole 

Każdy z nas, jeżdżących na rowerze nie raz spotkał się z dylematem: jakie buty kupić na rower? Wielu pewnie wybrała wszechobecne na naszych drogach modele z modułem SPD, jednak ja dziś poopowiadam o butach przeznaczonych na pedały platformowe. Poszukiwałem dobrych solidnych butów na platformy, które jednocześnie dobrze sprawdzą się w terenie i zapewnią zarówno komfort pedałowania jak i chodzenia.

Zakup mój skierowałem w stronę znanej mi marki Quechua i wybrałem model Essensole. Postaram się przedstawić swój pogląd dlaczego ów produkt wybrałem oraz jak sprawuje się w codziennym użytkowaniu.

Podeszwa.
Przy korzystaniu z klasycznych pedałów rowerowych, szukałem butów, które będą zapewniały dobre trzymanie podczas jazdy. Dobrze żłobiony, 4mm bieżnik podeszwy testowanych butów sprawdził się tu idealnie. Nawet na plastikowych najtańszych pedałach, trudno się ześlizgnąć. Dodatkowym atutem jest fakt, że gdy na wyprawie, zdarza nam się pchać rower z bagażem pod górę po szutrze czy błocie, właściwości trakcyjne mamy jak nie przymierzając czołg! Głęboki bieżnik haczy o podłoże i chwyta się nieomal wszystkiego: od korzeni, po gęsta trawę czy nawet luźne błoto.

Marsz/jazda rowerem
Buty podczas chodzenia trzymają się świetnie stopy. Ich niewielka waga (772 g - rozmiar 42) sprawia, że naprawdę zapominamy, ze mamy coś na nogach. Na rowerze sprawują się równie dobrze, choć niektórym osobom może przeszkadzać ich elastyczność. Ów parametr określiłbym jako średni. Nie są to ani buty super miękkie, ani też naprawdę twarde.
Minusem w tym modelu są sznurówki, okrągłe i śliskie. Słabo trzymają węzeł. Już po trzecim z kolei założeniu buta, przeplotłem zwykłe sznurowadła firmowe na płaskie z pasmanterii, bo miałem dość wiązania buta 6 razy w ciągu dnia.

Wodoodporność
Nie są to buty na ulewny deszcz, ale poranną rosę po wydrapaniu się z namiotu znoszą przyzwoicie. Dość szybko wysychają na słońcu a gdy dodatkowo owiewa je wiatr podczas jazdy rowerem to nawet nie zauważycie, że były mokre.

Termika.
Ich przeznaczeniem raczej są dni letnie i jesienne. Choć i tu muszę dokonać sprostowania. Na przymrozki mogą już być za zimne, ale przy zastosowaniu dobrej skarpety zniosą i pięć stopni poniżej zera.

Podsumowanie:
Jesli szukasz butów uniwersalnie sprawdzających sie w pieszych wędrówkach i na rowerze a nie używasz SPD, Quechua Essensole wydają się być odpowiednie.

Zalety:
+ doskonały agresywny bieżnik podeszwy
+ niska waga

Wady:
- fabryczne sznurówki łatwo się rozwiązują.

Cena Decathlon:
69,99zł








Kurtka softshell Crivit

Kurtka softshell Crivit

Na nasz testowy warsztat trafia jako pierwsza kurtka outdoorowa firmy Crivit z Lidla. Produkt zakupiony został jesienią tego roku do celów rowerowych. Tyle jeśli chodzi o jej przeznaczenie.

Wykonanie.
Zajmijmy się teraz troszkę jej wyposażeniem  i wykonaniem.  Sam produkt wizualnie prezentuje się naprawdę dobrze. Do tej pory sceptycznie podchodziłem do odzieży z marketów, tu jednak zostałem pozytywnie zaskoczony. Szwy są dobrze złączone, materiał równo przycięty, nic nie odstaje nic nie zaciąga się, wygląda i nosi się naprawdę dobrze!
Minusem wykończenia są rzepy na rękawach.  Rzepy przypominają tylko z nazwy.  Są to jakieś syntetyczne gumowe paski z "tarką", które w teorii mają zaczepiać się o puszystą cześć rzepu a w praktyce często ledwo się trzymają.

Technicznie wyposażona jest ona w membranę.  "Soft shell jest wiatroodporny, ale nie wodoodporny. Jest za to miękki i dobrą oddychalność."
Tyle podają źródła a jak w praktyce? Jak to zwykle bywa, teoria i praktyka lubią iść różnymi stronami rzeki i nawet się nie spotkać. Tu jest podobnie.
Zaletą membrany zastosowanej w tej kurtce jest jej termiczna właściwość. Chroni od wiatru doskonale. Suwak od psodu wykończony jest podkładką, która sprawia, że przez zamek nie przedostaje się wiatr, to samo z kieszeniami.

Oddychalność.
Kwestia oddychalności pozostawia - jak zwykle - wiele do życzenia. Każdy producent membran pisze o właściwościach selektywnego przepuszczania pary wodnej a nie przepuszczania powietrza z zewnątr. Prawda jest taka, że przy wysiłku nieco przekraczającym zwykłą jazde na rowerze po parku, kurtka nie radzi sobie z parą wodną i jest ona blokowana. Lubi sie gromadzić na dole pleców przy samym końcu w postaci mokrej plamy.
Tu pojawia się pytanie, czy wolimy gdy jest nam zimno, czy sucho? Otóż w tej kurtce będzie wam ciepło, choć można się troszkę spocić ale wiatroodporna cecha poszycia sprawi, że nie zawieje wam pleców.
Wodoodporność.
Tu znów powołam się na źródła producenta:
"BIONIC FINISH® ECO - cienka, krystaliczna struktura chroni tkaninę przed wodą i zabrudzeniami"
Faktycznie, jak na kurtkę shellową radzi sobie ona dobrze z opadami. Testy podczas kilku tras po około 6km w intensywnym deszczu i wietrze, potwierdziły, że materiał nie chłonie wody jak gąbka  Przyjmuje ją z gracją - rzekłbym żartobliwie. Kolor tkaniny zmienia się na ciemnoniebieski(w tym modelu kolorystycznym) gdy woda zbyt długo razi nas z nieba, jednak nie zaobserwowałem aby cała kurtka przemiękła. Do jazdy przez wiele godzin w ulewie zdecydowanie się ona nie nadaje, jednak jeśli jesienią złapie was mrzawka a chcecie dotrzeć do najbliższego noclegu, sprawdzi się ona doskonale.

Zakres temperatur.
Kurtka jest ciepła, tym cieplejsza czym szybciej jedziesz/idziesz/biegniesz. Ta była testowana z bluzą rowerową pod spodem. W temperaturach dochodzących do zera  da radę, ale już poniżej 3 stopni utrzymanie komfortu wymaga żwawego wysiłku fizycznego. Ja oceniam jej zakres termiczny od około 3-8 stopni, co wbrew temu co sądzicie, daje jej dość szeroki wachlarz używalności. Wystarczy bowiem, dodać pod spód dobra bieliznę termoaktywną a komfort termiczny można osiągnąć przy coraz niższych wskazaniach termometru. 

Podsumowując:
Stosunek ceny do jakości jest naprawdę wysoki. Produkt jest dobrze wykończony i jego właściwości nie wiele odbiegają od tego co obiecuje producent. Jeśli jednak ktoś szuka super ciepłej kurtki na jesienne przymrozki, ta może być niewystarczająca. 

Zalety.
+ niska cena,
+ dobre wykonanie,
+ dobrze znosi wilgoć,
+ rewelacyjna wiatroodporność.

Wady:
- niska oddychalność
- tendencja do skraplania się pary na dolnej części pleców
- słape zapięcia regulujące na rękawach.

Cena Lild.
65-69zł